Wiemy już, że ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności wprowadziła zasady mające na celu znaczne zmniejszenie ilości wyrzucanego jedzenia. Nie wpłynęło to jednak w takim stopniu na ograniczenie ilości produktów spożywczych trafiających do śmieci, jakby się tego spodziewano.

 
Freeganizm, czyli z czym to się je?

 

Freeganizm to jeden z dość popularnych w wielu krajach na świecie, a także w Polsce, antykonsumpcyjny styl życia, zgodny z ideą „zero waste”, który polega na jedzeniu produktów, które zostały wyrzucone na śmietnik. Produkty takie mogą być wciąż zupełnie dobre albo trochę nadpsute, ale najadające się do zjedzenia. Pojęcie freeganizmu, powstało ze zbitki słów free (czyli wolny, darmowy – for free – za darmo) i weganizm. I chociaż ruch ten zapoczątkowali właśnie weganie, to freeganie także jedzą mięso i produkty odzwierzęce. Jako świadomi konsumenci, dla których skala marnowanego jedzenia jest bolesna, decydują się więc na zużywanie tego, co dla innych jest już niejadalne.

 

Skip freeganizm czyli ratowanie żywności wyrzuconej na śmietnik

 

Wyprawa po obtłuczone jabłko, banana o nieco sczerniałej skórce, którego już nikt nie kupi czy produkty mleczne, którym upłynął termin ważności, to inaczej skipowanie. Freeganie nazywają tak poszukiwanie produktów spożywczych na śmietnikach i w kontenerach przy sklepach handlujących produktami pożywczymi. Skipowanie to także sposób spędzania wolnego czasu, wspólne wyprawy z innymi freeganami, aby „upolować i uratować” żywność wyrzuconą na śmietnik.

 

Freeganizm i skipowanie a polskie prawo

 

Jak podaje portal prawo.pl, polskie ustawodawstwo nie reguluje freeganizmu i skipowania, a status prawny śmieci nie jest jednoznaczny. Sklepy mają jednak obowiązek oddawania niesprzedanego jedzenia, które miałoby trafić na śmietnik, organizacjom pozarządowym, z którymi mają zawarte umowy (Ustawa z 2019 roku). W przeciwnym razie naliczana jest kara, będąca iloczynem stawki przyjętej opłaty i masy marnowanej żywności.

 

Foodsharing – czyli jak marnować mniej żywności

 

Część osób, które wcześniej zajmowała się freeganizmem zaczyna przechodzić na tzw. foodsharing. Zamiast grzebać w śmieciach w poszukiwaniu nadającej się jeszcze do spożycia żywności, umawiają się z pracownikami restauracji czy sklepów, że w określonym dniu i o określonej godzinie przyjdą odebrać żywność, która miała zostać wyrzucona. Dzielenie się pełnowartościową żywnością, która i tak ma trafić do utylizacji, to ograniczenie marnowania jedzenia, a jednocześnie pomoc potrzebującym.

 

Wkoło nas pojawia się coraz więcej tzw. lodówek społecznych (inaczej jadłodzielni), w których możemy zostawić dobre jeszcze produkty, zalegające w naszych kuchniach. Zamiast wyrzucać – lepiej się podzielić.  Foodsharing ma nie tylko pomóc potrzebującym, którym brakuje na zakup jedzenia. Chodzi tu także o ideę dzielenia się tym, co nam niepotrzebne, a w danym momencie mogące się przydać komuś innemu.

 

Czy taki ekstremalny antykonsumpcyjny styl życia, polegający na pozyskiwaniu produktów przeznaczonych do wyrzucenia czy utylizacji, jest dla nas, czy to już przesada? Na pewno większość z nas nie zdecyduje się na freeganizm i mimo wszystko trudno się temu dziwić. Wystarczy jednak kupić o te kilka produktów mniej, dobrze zaplanować nasze żywieniowe potrzeby, starać się zjadać produkty na bieżąco i nie dopuszczać do tego, aby się przeterminowały, aby też przyczynić się do zmniejszenia marnotrawienia żywności. Warto dowiedzieć się, gdzie w naszej okolicy znajduje się tzw. lodówka społeczna, w której możemy zostawić potrzebującym wciąż dobre, ale nam już niepotrzebne produkty. Rośnie nasza świadomość dotycząca zrównoważonego rozwoju, zastanówmy się więc czy naprawdę nasz konsumpcyjny styl życia pozwala nam osiągnąć szczęście i pełną życiową satysfakcję?

Zobacz także