Ekologia i ochrona środowiska odgrywają coraz większe znaczenie w naszym życiu. Z roku na rok coraz więcej osób świadomie podejmuje decyzje ukierunkowane na rzecz poszanowania środowiska. Rezygnujemy z tzw. fast fashion – tanich ubrań, masowo produkowanych w krajach azjatyckich, a kupujemy mniej, ale odzieży dobrej jakości, uszytej z naturalnych materiałów, która posłuży nam całe lata. Sięgamy po unikalne zasoby second handów, które nie są już źródłem ubioru dla ubogich, ale dla świadomych osób, które chcą nadać ubraniom drugie życie. Wybieramy transport publiczny, czy – począwszy od wiosny – rowery, zamiast dojazdu do szkół czy do pracy autami. Szkoły już od lat ogłaszają tzw. rowerowy maj, a dzieci skrupulatnie zliczają przejechane kilometry i nie chcą być odwożone do szkoły przez troskliwych rodziców.

 

Pandemia wymusiła także zmianę podejścia do form spędzania wakacji. Wiele osób nie wróciło do przyzwyczajeń sprzed roku 2020 i wakacji typu all inclusive, czyli tzw. masowej turystyki. Odkryto uroki spontanicznych przygód i przyjemność bycia „podróżnikiem” a nie tylko „turystą”. Wszystkie te akcje i działania wpływają pozytywnie na oszczędność zasobów wodnych czy ograniczenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery.

 

Czy możemy być zbyt ekologiczni?

 

W naszym ekologicznym słowniku znajdziemy wiele określeń działań prośrodowiskowych, takich jak freeganizm, skiping, foodsharing, trashion, które może nie wszystkim są jednak znane. A warto poznać ich znaczenie i zastanowić się czy któreś z nich sami moglibyśmy zastosować w naszym codziennym życiu dla „zdrowia planety”. Czy może jednak niektóre z nich są w naszym odczuciu już zbyt radykalne? Zadajmy więc sobie pytania: czy to możliwe, żeby być zbyt ekologicznym? Czy w naszych działaniach możemy przekroczyć granice, które z osób żyjących zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju i ceniących sobie świadome wybory proekologicznemu, stajemy się ekologicznymi fanatykami? Czy może to zagrozić naszemu zdrowiu a nawet życiu? Oceńcie sami.

 

1/3 wyprodukowanej na świecie żywności jest marnowana

 

FAO, czyli Food and Agriculture Organization of the United Nations (Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa) podaje, że każdego roku, na całym świecie ponad 33% wyprodukowanej żywności jest marnowana. Około jeden miliard 300 milionów ton żywności trafia do śmieci, z czego ponad 860 milionów ton wyrzucanego jedzenia w rzeczywistości nadal nadaje się do spożycia. Stanowi to ogromny problem nie tylko ze względów ekologicznych, ale przede wszystkim etycznych, zważywszy na fakt, że wg raportu niemieckiej organizacji pomocowej Welthungerhilfe (2022), na świecie głoduje około 811 mln ludzi. Co 3,6 sekundy umiera z głodu człowiek, z czego większość stanowią dzieci, które nie ukończyły jeszcze piątego roku życia. Najwyższa Izba Kontroli, na podstawie ostatnich padań (lata 2019 - 2022) szacuje, że w Polsce każdego roku marnowanych jest około 5–9 mln ton żywności. Mamy więc swój 0,4–0,7 % udział w tym niechlubnym, światowym rankingu.

 

Gospodarstwa domowe marnują najwięcej żywności

 

Według danych NIK (2022) w naszym kraju najwięcej żywności trafia do śmieci z gospodarstw domowych (ok. 60%), następnie z produkcji rolniczej i przetwórstwa (razem ponad 32%), z handlu, czyli ze sklepów (ok. 7%) i z gastronomii (ponad 1%). Należy się więc zastanowić, dlaczego w dzisiejszych czasach, kiedy każdy z nas dysponuje lodówką i nie musi obawiać się problemów związanych z nieprawidłowym przechowywaniem produktów np. ze względu na zbyt wysokie temperatury, tak wiele produktów ulega zepsuciu. Minęły także czasy, kiedy w Polsce trzeba było kupować na zapas, ponieważ akurat jakiś produkt był dostępny w sklepie.

 

 

Dlaczego wyrzucamy tak dużo żywności?

 

Tak wiele żywności się marnuje, ponieważ dokonujemy nieprzemyślanych zakupów, kupujemy za dużo, w tym produktów niskiej jakości. Przygotowujemy dużo więcej jedzenia niż możemy zjeść, co ma miejsce najczęściej podczas różnych świąt i uroczystości rodzinnych. Problemem jest także kupowanie zbyt dużych opakowań produktów, które w większych paczkach często wychodzą taniej. Jednak ostatecznie tracimy na tym ekonomicznie, ponieważ często nie zdążamy zjeść danego produktu, zanim się nie zepsuje w otwartym opakowaniu.

 

Jednym z popełnianych przez nas błędów jest wyrzucanie żywności, która przekroczyła tzw. datę „najlepiej spożyć przed”, jasno określającą nam do jakiego dnia producent danego produktu gwarantuje niezmienioną jakość. Dopiero data „przydatności do spożycia”, sugeruje, że po tym terminie nie powinno się już danego produktu konsumować.

 

Prawo a marnowanie żywności

 

Ustawa z 19 lipca 2019 o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności nakłada między innymi, na sklepy handlujące produktami spożywczymi, obowiązek nieodpłatnego przekazywania niesprzedanego jedzenia organizacjom pozarządowym, z którymi podpiszą umowę o współpracy. Obowiązek ten dotyczy żywności, której upływa termin ważności lub data minimalnej trwałości lub która ma wady wyglądu, także np. uszkodzone opakowanie. Za nieprzestrzeganie tych przepisów obowiązują kary finansowe, wymierzane przez wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Prawo zabrania marnowania żywności, a jednak tony jedzenia wciąż trafiają ze sklepów prosto do śmietników. Dlaczego?

 

Problemem jest na przykład wieloznaczna interpretacja definicji „marnowania żywności”. Właściciele sklepów tłumaczą się, że żywność przeterminowana nie jest żywnością zmarnowaną, bo według nich nie nadaje się już do spożycia. Także określenie „sprzedawcy żywności” budzi kontrowersje. Kto nim jest a kto nie? Czy właściciel spółki także jest tzw. sprzedawcą żywności? Czy hurtownik, który nie prowadzi sprzedaży detalicznej także jest objęty ustawą? A co ze sklepami, które sprzedają swoje produkty wyłącznie przez Internet? A może sprzedawcę żywności powinno definiować wyłącznie kryterium dotyczące wielkości powierzchni sprzedaży? Nieprecyzyjność ustawy i zawartych w niej definicji powoduje, że problem wciąż nie jest do końca rozwiązany.

Zobacz także