Klimat się ociepla pod wpływem działalności człowieka, a konkretnie wskutek emisji gazów cieplarnianych, czyli głównie dwutlenku węgla i metanu. Takie jest obecnie oparte na dowodach (nie opiniach!) stanowisko nauki, czyli konsensus naukowy.

 

Szybkie zmiany klimatu przysporzą nam wielu problemów w postaci, na przykład, ekstremalnych zjawisk pogodowych (gwałtowne opady i powodzie, fale upałów, susze). Nasza strategia w tej sytuacji jest dwutorowa. Adaptacja do zmian klimatu to po prostu dostosowanie się do tych zmian. Mitygacja to próba ich zatrzymania lub przynajmniej spowolnienia, co wymaga ograniczenia emisji gazów cieplarnianych w wymiarze globalnym. I temu właśnie służy transformacja energetyczna i dekarbonizacja, czyli przejście z gospodarki opartej na będącym źródłem dwutlenku węgla spalaniu paliw kopalnych (węgla, ropy i gazu) do gospodarki opartej na niskoemisyjnych źródłach energii. Do tych drugich należą odnawialne źródła energii (OZE), jak wiatr, słońce, woda i geotermia.

 

Niskoemisyjna jest również energia jądrowa. Na temat optymalnego miksu energetycznego (czyli procentowego udziału różnych źródeł energii w jej produkcji) trwają różne dyskusje. Niemniej według komunikatu Interdyscyplinarnego Zespołu Doradczego ds. Kryzysu Klimatycznego przy Prezesie Państwowej Akademii Nauk na temat perspektyw dekarbonizacji wytwarzania energii elektrycznej w Polsce "w polskich warunkach środowiskowych (brak możliwości istotnego rozwoju energetyki wodnej i geotermii, niskie usłonecznienie w chłodnej porze roku i długie okresy bezwietrzne na znacznej części kontynentu europejskiego) istotną rolę w domknięciu dekarbonizacji odegrać powinna energetyka jądrowa. Konieczne są więc systematyczne prace ponad podziałami politycznymi nad jej bezpiecznym rozwojem i budowa społecznego poparcia dla tego rozwiązania."

 

Analizując miksy energetyczne krajów europejskich widzimy, że najmniejszą emisję ekwiwalentu dwutlenku węgla na kilowatogodzinę mają kraje rozwijające OZE i atom, czyli Francja, Szwajcaria i kraje skandynawskie.

 

 

Co z bezpieczeństwem?

 

Krytycy udziału energii jądrowej w miksie energetycznym zwykle powołują się na kwestie bezpieczeństwa w kontekście awarii w Czarnobylu i Fukushimie. Jednak dane naukowe nie potwierdzają słuszności tych obaw. Na prowadzonym przez Uniwersytet Oksfordzki portalu „Our World in Data" można znaleźć zestawienie wskaźników zgonów na jednostkę produkcji energii, w którym uwzględnia się zarówno awarie, jak i skutki zanieczyszczenia powietrza. Dla energii jądrowej ten wskaźnik wynosi 0.03, czyli jest na tym samy poziomie, co dla wiatrowej (0.04) i słonecznej (0.02). Dla porównania węgiel brunatny to 32.72, kamienny 24.62, ropa 18.43, biomasa 4.63, gaz 2.82, a energia wodna to 1.3. Okazuje się, że najbardziej niebezpieczne źródła energii to paliwa kopalne. Oczywiście nie można wyeliminować do zera ryzyka awarii, ale dotyczy to wszystkich awarii przemysłowych, a jedne z największych w historii miały miejsce w przemyśle chemicznym. Elektrownie jądrowe muszą spełnić bardzo rygorystyczne standardy bezpieczeństwa, również na wypadek ataku terrorystycznego. Nowoczesne elektrownie buduje się tak, aby wytrzymały uderzenie samolotu pasażerskiego i ostrzał artyleryjski.

 

Co z odpadami?

 

Innym często podnoszonym problemem jest składowanie odpadów radioaktywnych. Ponad 95% z tych odpadów poddaje się recyklingowi. Pozostałe odpady zabezpiecza się w szkle i przetrzymuje w specjalnych pojemnikach głęboko pod ziemią. Ilość tych odpadów nie jest specjalnie duża. Według materiałów naszego Ministerstwa Energii „całe paliwo wypalone przez 50 ostatnich lat przez wszystkie elektrownie jądrowe na świecie zajęłoby obszar boiska do piłki nożnej o głębokości 10 metrów.” Według raportu unijnego Joint Research Centre (centrum badawcze przy Komisji Europejskiej, którego celem jest zapewnienie wsparcia naukowego i technicznego dla polityki Unii Europejskiej) „ocena techniczna energetyki jądrowej z punktu widzenia kryterium “nie powodowania znaczących szkód” obecnie panuje „szeroki naukowy i techniczny konsensus, że składowanie wysokoaktywnych i długożyjących odpadów w głębokich formacjach geologicznych jest, na stan dzisiejszej wiedzy, odpowiednim i wystarczającym środkiem izolacji ich od biosfery w bardzo długiej skali czasowej”.

 

Pierwsza polska elektrownia jądrowa

 

Pierwsza polska elektrownia jądrowa (EJ) jest planowana nad Bałtykiem, w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino w gminie Choczewo w województwie pomorskim. Ma ona pracować w oparciu o amerykańską technologię reaktorów, dysponować mocą ok. 4 GW i zacząć pracę w 2033 roku. Przed wydaniem stosownych pozwoleń musi zostać przeprowadzony proces oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko oraz konsultacje społeczne i transgraniczne, co właśnie jest w toku. Całość dokumentów i opis procedury są dostępne na stronie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

 

Budowa EJ budzi oczywiście dużo emocji. Mieszkańcy gmin lokalizacyjnych (w których ma być budowana EJ) w większości popierają tę inwestycję. Zainaugurowany w 2015 roku Program Wsparcia Rozwoju Gmin Lokalizacyjnych jest inicjatywą mającą na celu dofinansowanie przez firmę budującą elektrownię projektów o szczególnym znaczeniu dla społeczności lokalnych. Są to głównie działania z zakresu edukacji na temat energetyki jądrowej, aktywności związane z lokalnym rynkiem pracy i szkolnictwem zawodowym, gminne projekty inwestycyjne. Oczywiście są też organizcje, które protestują, wieszają banery „Atom Stop”, martwią się o krajobraz i turystykę. W wymiarze lokalnym jest to konflikt typu NIMBY (Not in My Backyard; Nie na Moim Podwórku). Dotyczy on inwestycji, o których większość wie, że sa potrzebne dla dobra ogółu, ale nikt ich nie chce mieć blisko swojego domu. Są to np. wysypiska śmieci i spalarnie odpadów, niektóre szpitale, więzienia, fabryki, fermy hodowlane. Z badań wynika, że dużo tego typu konfliktów na terenach wiejskich w Polsce dotyczyło też biogazowni, dróg, masztów komunikacyjnych, wiatraków. Obecnie bardzo często przedmiotem sporu są farmy fotowoltaiczne, szczególnie na obszarach chronionych i atrakcyjnych turystycznie. Mówiłam na ten temat dla portalu Energetyka 24: „Mieszkańcy mają prawo protestować i taki konflikt należy w sposób partycypacyjny rozwiązać, mając jednak w głowie, że gdzieś te inwestycje, które wymieniłam, trzeba dla wspólnego dobra zrealizować, więc nie jest rozwiązaniem tylko wieczne przenoszenie projektu z miejsca na miejsce z nadzieją, że gdzieś w końcu nie będzie protestów.”

Zobacz także