Dziś o „niewychowywaniu”. Chcę was zaprosić do świata przekonań, świata zachowań i świata odczuć, ponieważ te trzy obszary wydają mi się tutaj najbardziej istotne.  Opowiem o naszych zachowaniach, za pomocą których chcemy kogoś zmienić, sprowadzić na „właściwą drogę”. W najlepszym wypadku pragniemy wywołać u kogoś powtarzalność pewnych zachowań. Mówiąc lub robiąc coś w określony sposób, chcemy, aby dana osoba zaczęła reagować inaczej, PO NASZEMU. 

 

 

O naszych oczekiwaniach 

 

Chcemy, aby nasi rodzice zaczęli nas traktować w określony sposób, aby dzieci „właściwie” postępowały, aby pracownicy postępowali prawidłowo, robili to, co do nich należy we właściwy sposób i we właściwym tempie. Chcemy, aby współmałżonkowie, partnerzy, rodzice, rodzeństwo zachowywało się „jakoś”. 

 

A teraz spójrzmy z drugiej perspektywy. Czy sami chcemy być „wychowywani”? Czy chcemy, aby ludzie, przyglądając się nam, oceniali nasze zachowania i reagowali zawsze, kiedy w ich przekonaniu zachowujemy się niewłaściwie. Czy chcemy, aby inni mówili nam, co powinniśmy, a czego nie? NIE CHCEMY! 

 

 

Dobrymi intencjami… 

 

Drugi zestaw pytań: Czy chcemy uchronić się przed ewentualnymi konsekwencjami naszych niewłaściwych zachowań? TAK, CHCEMY. Czy warto byłoby wiedzieć, że wystąpią ryzyka i jak im przeciwdziałać? TAK. Czym innym jest więc potrzeba wiedzieć, a czym innym sytuacja, gdy ktoś wtłoczy nam tę wiedzę do głowy. 

 

Ważna jest więc forma, w jakiej dowiemy się o ryzykach. Innymi słowy, chcielibyśmy nie popełniać błędów i wiedzieć, kiedy oraz jak najlepiej się zachować, ale nie chcemy być pouczani. Nie chcemy, aby ktoś mówił nam, co jest dla nas dobre, a co złe.  

 

 

Oczywiście u podłoża pouczania/„wychowywania”, jest dobra intencja. Chcemy dla kogoś dobrze i mamy absolutne przekonanie, że nasz sposób na to DOBRZE jest właściwy i pożyteczny dla tej osoby.   

 

Skąd wiemy, że dane zachowanie to błąd? 

 

Niewątpliwie jednak, kiedy w odpowiedzi na czyjeś działanie albo niedziałanie w danej sytuacji, przejawiamy zachowania „zaradcze”, najpewniej uznajemy, że zachowanie lub jego brak był dotychczas niewłaściwy. Oznacza to, że tak naprawdę dokonujemy w głowie negatywnej oceny czyjejś postawy

 

 

Czy jednak na pewno jest tak, że kogoś zachowanie jest niewłaściwe? Dla kogo takie jest? Skąd wiemy, że dla niego samego? Weźmy pod uwagę następujące przykłady. Dziecko nie uczy się na jutrzejsze zajęcia z fizyki, czy to błąd? Skąd to wiemy? Czasami dzieci doskonale wiedzą, jak się „ustawić" w danej sytuacji i wobec konkretnego nauczyciela. Pracownik w raporcie pomija istotne dane, czy to błąd? Zaoszczędził pół godziny, unikając kłótni z kimś, kto przekazałby mu te dane, marudząc. 

 

Kilka słów o perspektywach 

 

Czy więc nie jest błędem mówić o tym, że ktoś robi dobrze lub źle? A może lepiej przejść do narracji: Mój punkt widzenia i Twój punkt widzenia? Moja perspektywa – Twoja perspektywa? Trzeba to zacząć we własnej głowie, uznawać, że zachowanie kogoś, jego/jej pomysł, może być RÓWNIE dobry jak nasz. Może ta osoba wie coś, czego nie wiemy? Może ma dodatkowe cele, o których nie mamy pojęcia? 

 

Najpewniej nie wiemy wszystkiego, może nie mamy informacji, które w pełni uzasadniają czyjeś takie, a nie inne reakcje. Innymi słowy, aby zamienić „wychowywanie” na formę, która ma szansę być odebrana jako dar, warto najpierw pogadać ze sobą i swoim „Wiem lepiej”… 

 

Zainteresował Cię ten temat? Przeczytaj artykuł pt. Jak dogadać się z tymi, których nie możesz zrozumieć.

Zobacz także